Być rodzicem

Być rodzicem

Być rodzicem
 
  „Dzieci uczą się tego, czym żyją.
Jeżeli dziecko żyjew ciągłym krytycyzmie,nauczy się potępiać.
Jeżeli dziecko żyjeotoczone wrogością,nauczy się walczyć.
Jeżeli dziecko żyjez uszczypliwością,nauczy się wstydu.
Jeżeli dziecko żyjeotoczone poczuciemkrzywdy, nauczy sięczuć winne.
Jeżeli dziecko żyjew atmosferze tolerancji,nauczy się cierpliwości.
Jeżeli dziecko żyjew atmosferzepodtrzymującej na duchu,pozna swoją wartośći będzie silne.
Jeżeli dziecko żyjew atmosferze pochwał,nauczy się doceniaćinnych.
Jeżeli dzieckożyje w sprawiedliwości,nauczy się sprawiedliwości.
Jeżeli dziecko żyjew poczuciu bezpieczeństwa,nauczy się wiary.
Jeżeli dziecko żyjew atmosferze akceptacji,nauczy się lubići akceptować siebie.
Jeżeli dziecko żyjew akceptacji i miłości,odnajdzie i pokochasiebie i cały świat.
Odnajdzie szczęściew życiu".
 
Dorothy Law Nolte
 
 
Rodzicielstwo to zobowiązanie na całe życie, a nie praca na pół etatu. Nie jest łatwo być rodzicem, dawać miłość, wychowywać, być na służbie 24 godziny i wziąć odpowiedzialność za małego człowieka, którego losy zależą najbar­dziej od atmosfery i oddziaływania do­mu rodzinnego. Instytucja rodzicielska to najpoważniejsza i najtrudniejsza ze wszystkich instytucji na ziemi. Nie ma w niej urlopów, dni wolnych, ani zwol­nień lekarskich. Każdy rodzic jest za­równo dozorcą, kucharzem, jak i mini­strem edukacji. Żeby dobrze wywiązy­wać się z zadań, jakie zostały nam od­górnie w tej instytucji przydzielone, nie wystarczy tylko kochać, trzeba też po­siadać wiedzę i umiejętności, świado­mość i motywację do właściwego od­działywania. Nierozłącznie z tym związa­ny jest czas, który trzeba poświęcić dziecku, i którego niestety niczym in­nym zastąpić się nie da. Z tym chyba najtrudniej w dzisiejszym zabieganym świecie. I jeszcze jedno - pieniądze, bez nich też niestety nie sposób się obejść. Właściwie na żadnym formalnym szcze­blu edukacji nikt nie uczy nas jak być dobrym rodzicem, jak być dobrym oj­cem, matką, żoną, mężem, partnerem. Wchodzimy w dorosłe, odpowiedzialne życie zupełnie nieprzygotowani, z gło­wami zaśmieconymi stertą niepotrzeb­nych sloganów, formułek i niespójnych treści, które leżą daleko od prawdziwego nurtu życia i wcale na nic się nie przyda­ją. Tymczasem życie to jedna wielka siatka wzajemnych ludzkich i społecz­nych zależności, w których tkwimy po same uszy, czy tego chcemy, czy nie. Taki sam los będzie udziałem naszych dzieci. One też muszążyć w systemie, muszą umieć sprostać jego wymaga­niom, sprawdzić się w nim i poruszać. Inaczej pozostaną„za kurtyną", skazane na odrzucenie, brak akceptacji, niezado­wolenie z siebie, zalęknione, może agre­sywne, nieśmiałe, zamknięte w sobie, niespełnione i rozgoryczone. Jak temu zaradzić, przeciwdziałać, pomóc dziecku, aby do tego nie doszło? Co zrobić, aby mogło ono prawidłowo się rozwijać, uczyć, realizować się w życiu szkolnymi społecznym. Jak zapewnić tęświetlaną przyszłość, o której tak marzymy dla siebie i naszych potomków. Jak zadbać o dziecko, aby mogło przeżyćżycie god­nie, twórczo i interesująco, po prostu na miarę człowieczeństwa. Co zrobić aby mogło nadążyć za wszystkimi zmianami i osiągnięciami, jakie dokonują się w na­szych czasach? Co zrobić, aby w tym świecie się odnalazło i czuło dobrze?
Wymagania epoki są ogromne, po­przeczka bardzo wysoka - ukoń­czone studia wyższe, biegła w mowie i piśmie znajomość przynajmniej jedne­go języka obcego, znajomość obsługi komputera, umiejętność gry chociaż na jednym instrumencie muzycznym, pra­wo jazdy, wysoka inteligencja interper­sonalna i emocjonalna, wysoka kreatyw­ność itd. Można by wyliczać bez końca, a lista i tak byłaby niekompletna i zaw­sze można by do niej coś dodać. Bo takie są wymagania współczesności i nie sposób się przed nimi obronić. Zresztą chyba nawet nie warto, bo czasy są cieka­we i mobilizujące do działania, wystarczy tylko mieć otwarty umysł, a wtedy, no właśnie co wtedy? Wtedy nauka stanie się jedną wielką przygodą, przyjemno­ścią i radością. Naprawdę tak będzie, ale by to się mogło dokonać, trzeba umożli­wić naturalnemu potencjałowi dziecka uaktywnić się i rozwinąć poprzez właści­we stymulacyjne oddziaływania lub jeśli zachodzi taka potrzeba usunięcie deficy­tów rozwojowych. Niestety, mimo ogrom­nego postępu nauk medycznych rodzi się coraz więcej dzieci z deficytami, wymaga­jących specjalistycznej pomocy już od urodzenia. Często, a nawet przeważnie, te deficyty nie zostają rozpoznane we właściwym czasie, co w konsekwencji ogranicza potencjalne możliwości dziec­ka i skazuje je na mniejsze szanse edu­kacyjne. Rodzina pełni tutaj rolę szcze­gólną i nikt jej nie zastąpi w powinno­ściach. Jeśli ktoś uważa, że instytucją zastępczą jest przedszkole, szkoła czy inna specjalistyczna placówka, to jest w poważnym błędzie i zaszło jakieś niepo­rozumienie. Oczywiście to nie rodzice mają dokonać specjalistycznej diagnozy,ale mają za zadanie bacznie obserwować rozwój swojego dziecka od momentu uro­dzenia, a nawet wcześniej - od momentu poczęcia. Każda przyszła matka musi być świadoma, że jakiekolwiek problemy zwią­zane z przebiegiem ciąży i porodem niosą ze sobą zagrożenie urodzenia dziecka z deficytami - jeśli nie kalekiego fizycznie czy umysłowo. Oczywiście nie jest to wy­łączna przyczyna wad i zaburzeń rozwojo­wych, ale taka, która powinna być stosun­kowo wcześnie uświadomiona. Nie są to czcze słowa, ale rzetelna prawda zweryfi­kowana przez rzeczywistość. Uważam, że najmniejszym takim uszkodzeniem jest dysleksja, nazywana zresztą bardzo słusz­nie „ukrytym kalectwem". Jest ona tak bardzo dotkliwa, ponieważ dotyczy dzie­ci o prawidłowym, a często nawet wyż­szym niż przeciętny IQ (Ilorazie Inteli­gencji), które są świadome swojej „niepełnosprawności" i cierpią z tego powodu. Mimo wkładu pracy i często ogromnego wysiłku, ich działania nie koń­czą się właściwą szkolną gratyfikacją. Do­strzega to wielu terapeutów i rodziców, mówią o tym też sami „poszkodowani", kiedy przestają się tego wstydzić. Naj­ważniejszym zadaniem jest jak najwcze­śniej rozpoznać problem, zainterwenio­wać i podjąć właściwe działania.
 
Najwcześniej, czyli od urodzenia do trzeciego roku życia - w okresie krytycznym dla rozwoju mowy i w ogóle całego rozwoju psychoruchowego dziec­ka. Jest to rola rodziców. Nikt ich nie zastąpi w obowiązkach i powinnościach. Czasami rodzice są tak bardzo nieświa­domi deficytów swojego dziecka, że zamiast zająć się jego rehabilitacją, zapisują je, pewnie z powodu panującej obecnie mody, na różne formy zajęć dodatkowych typu język obcy, tańce, rytmika, itp.
Chociaż intencje są słuszne, to jednak takie formy oddziaływań niczego cenne­go nie wniosą w rozwój dziecka z deficy­tem. Jemu potrzebna jest pomoc i reha­bilitacja specjalistyczna, oparta na do­brze skonstruowanym indywidualnym planie terapeutycznym, stworzonym na bazie badań kompleksowych (badanie pedagogiczne, logopedyczne i psycholo­giczne). Przy tej okazji warto nadmienić, że w dalszym ciągu rodzice „boją się" psychologa, kojarząc go z wyrocznią „głupoty i nienormalności" ich dziecka. Nic bardziej błędnego. To właśnie psy­cholog ma decydującą rolę w określaniu rodzaju i rozległości deficytów i bez jego wnikliwej opinii nie sposób skonstru­ować prawidłowego programu terapii indywidualnej. W przypadku problemów ciążowych i porodowych kontakt z psy­chologiem i logopedą powinien mieć miejsce zaraz po urodzeniu dziecka. Niestanie się żadna krzywda dziecku, jeśli badania zostaną wykonane wyłącznie dla celów profilaktycznych. Im wcześniej padnie diagnoza i podjęta zostanie wła­ściwa rehabilitacja, tym większe szanse, że deficyty rozwojowe nie przełożą się na trudności dydaktyczne spowodowane dysleksja rozwojową i dziecko będzie mogło normalnie się uczyć. Tylko wcze­sne rozpoznanie i właściwa terapia daje szansę na wyleczenie z dysleksji. Cały proces rehabilitacji powinien zostać za­kończony do 8 roku życia. Jeśli terapia nie może zostać zakończona, powinno się odroczyć obowiązek szkolny i całą energię skierować na rehabilitację, aby na miarę możliwości intelektualnych dziecka skompensować jego deficyty.
Jest to jedyna sensowna droga i wielka szansa dla dziecka. W kontekście całego  ludzkiego życia jeden rok to,  jak „kropla w morzu", a dla dziecka to niepowtarzalna szansa, której nie wolno zaprzepaścić.
 
Niestety - rodzice bronią się przed odroczeniem obowiązku szkolnego, nie mając świadomości, że ich dziecko sobie nie poradzi. Pchają je w kierat szkolnych obowiązków, nie wiedząc chy­ba, że wyrządzają mu krzywdę, której nie da się nigdy naprawić. Jest to maso­wy problem, szczególnie w małych śro­dowiskach bardzo bliskich relacji inter­personalnych, gdzie każdy każdego zna i interesuje się jego życiem. Rzeczywi­stość jest taka, że nauka powinna zo­stać odroczona i należy przede wszyst­kim zakończyć terapię dziecka. Musimy pamiętać, iż warunkiem postępu terapii jest praca rodziców z dzieckiem. Tera­peuta pełni rolę instruktora, raz lub dwa razy w tygodniu przeprowadza zajęcia, pokazuje, co usprawniamy i w jaki spo­sób. Wszystko, co zostało przerobione na zajęciach terapeutycznych, powinno być codziennie utrwalane w domu. I jest to obowiązek rodziców, tak zresztą jak obecność na każdych zajęciach, gdyż  tam uczą się jak pracować z dzieckiem. Połowiczna terapia nie ma szans na cał­kowitą skuteczność. „Bawienie się w tera­pię" nie wystarczy. Chociaż jest ona zwykle na początkowym etapie realizo­wana w formie zabawy, z zabawą nie ma nic wspólnego. Jeśli chcemy napraw­dę pomóc, wszystko musi być wykonane rzetelnie i systematycznie. Z dziećmi małymi, tzn. około 2-3 lat, zajęcia reali­zowane są w formie zabawy i nie są one takie uciążliwe dla rodziców w sensie ich powtórzeń w domu. Można do tego celu wykorzystywać każdą życiową sytuację, ale czasem trzeba zwyczajnie usiąść wraz z dzieckiem i wykonać konkretne
zadanie, które wymaga utrwalenia. Ro­dzice dość często skarżą się, że dziecko nie chce współpracować, wzbrania się. To jednak od rodziców wymagane jest zdyscyplinowanie i systematyczność. To oni muszą wypracować takie zasady życia rodzinnego i pracy, aby zajęcia terapeutyczne stały się częścią każdego dnia. Od tego, w jaki sposób zatroszczą się o rozwój dziecka w pierwszych ośmiu latach życia, zależy jego dalsza przy­szłość. Przede wszystkim trzeba zadbać o to, aby dziecko mogło nauczyć się czytać i pisać. Jest to podstawowa, fun­damentalna umiejętność, na której moż­na zbudować pozostałe. Czytanie i pisa­nie są najważniejszymi ludzkimi umie­jętnościami - są kluczem do wszystkich pozostałych. Bez ich znajomości dziecko będzie analfabetą w XXI wieku, w erze informatyki i komputeryzacji!
 
Czytanie i pisanie musi zostać zauto­matyzowane i doprowadzone do takiej perfekcji, by było wykonywane bez wysiłku i koncentracji na samej czynności. Aby to było możliwe, spraw­nie działać i współpracować muszą na płaszczyźnie mózgowej trzy analizatory: wzrokowy, słuchowy i kinestetyczno-ruchowy. U dziecka z deficytami rozwo­jowymi w tym zakresie występują pro­blemy i właśnie te dysfunkcje muszą zostać usunięte, gdyż inaczej wystąpią problemy dyslektyczne i ograniczenie możliwości dydaktycznych. Dzieci mają­ce problemy na tej płaszczyźnie nie są w ogóle zdolne do nauki języków ob­cych, ponieważ nie różnicują fonemów. Tak więc działania należy rozpocząć od początku i we właściwej kolejności: naj­pierw wyrównuje się deficyty, doprowa­dza do całkowitej koordynacji analizato­rów, następnie uczy się dziecko czytania i pisania i doprowadza te umiejętności do perfekcji. Dopiero wtedy, kiedy ta umiejętność zostanie opanowana, moż­na pomyśleć o nauce języków obcych i wszelkich dodatkowych zajęciach. Przestawienie kolejności tych działań to postawienie świata na głowie. I właśnie to muszą zrozumieć rodzice, ale także nauczyciele, terapeuci, lekarze i całe społeczeństwo. Inaczej z problemem dysleksji nigdy się nie uporamy, nie mó­wiąc już o nauce języka obcego, bez któ­rego w dzisiejszym świecie bardzo trudno. Rola terapeutów jest ogromna, ponieważ są odpowiedzialni za rzetelną diagnozę, ułożenie programu terapii i dobór właści­wych metod pracy, ale rola rodziców jest jeszcze większa. To oni są odpowiedzial­ni za swoje dziecko, powinni się o nie troszczyć i dbać. Z tym wiąże się czas i niejednokrotnie dodatkowe środki fi­nansowe.
Zadaniem każdego odpowiedzialnego rodzica jest umożliwić swojemu dziecku prawidłowy rozwój, wyposażyć je w ba­zę, na której mogą rozwijać się jego potencjalne możliwości. Po 8 roku życia, kiedy pewne czynności staną się już nawykiem, wystarczy dyskretny nadzór i kontrola. Jeśli jednak ten okres zosta­nie zaniedbany, będzie to niepowetowa­na strata.
Każdy rodzic powinien pamiętać, iż los dziecka spoczywa w jego rękach. Każde dziecko pyta: Mamo, tato, co możesz mi dać? Przede wszystkim wiarę we własne siły i wysoką samo­ocenę. Przekonanie, że bez względu na trudności poradzę sobie w życiu.
Aby łatwiej ułożyć w sposób prawi­dłowy relacje z dzieckiem i tym samym uporządkowaćżycie rodzinne, podaję znany już w literaturze schemat obowiązków dzieci w rożnym wieku. Dziś już wiadomo, że dzieci potrzebują granic. Amerykański styl liberalnego wychowania nie sprawdził się, ponieważ dzieci chcą i potrzebują rozumieć reguły rządzące ich światem. Chcą wiedzieć, czego się od nich oczekuje, jakie są ich relacje z innymi ludźmi, jak daleko mo­gą się posunąć oraz co się dzieje, kiedy przekroczą tę granicę. Przecież wszyscy żyjemy w społeczeństwie, gdzie wolność jest zaakceptowanym wewnętrznie kom­promisem.
Oto przykładowe obowiązki dzieci w rożnym wieku:
 
Obowiązki dwu-, trzylatków;
  • sprzątanie po sobie zabawek i od­kładanie ich na miejsce, odkładanie książek i czasopism, zamiatanie podłogi, układanie na stole sztućców, talerzy i serwetek, niekoniecznie we właściwym porządku, sprzątanie po skończonym posiłku, odkładanie naczyń do zlewu, uczenie się podejmowania prostych de­cyzji poprzez wybór jednej z dwóch możliwości, współpraca przy nauce czy­stości, rozbieranie i ubieranie się przy pomocy rodziców, pomoc przy planowa­niu prostych posiłków, pomoc przy kar­mieniu zwierząt domowych, wkładanie surowców wtórnych do odpowiednich pojemników.
Obowiązki czterolatków:
  • nakrywanie do stołu, wkładanie za­kupów do lodówki, pomoc w sporządzaniu listy zakupów oraz w zakupach przez wkładanie do koszyka, regularne karmie­nie zwierząt domowych, pomoc w pracach w ogrodzie, pomaganie w odkurzaniu, ścieraniu kurzu i zamiataniu, pomaganie we wkładaniu na­czyń do zmywarki, smarowanie kanapek masłem lub dżemem, przygo­towywanie płatków z zimnym mlekiem, trzymanie ręcznego miksera przy sporzą­dzaniu tłuczonych ziemniaków lub cia­sta, wyjmowanie listów ze skrzynki, informowanie rodziców o tym, gdzie dziecko idzie się bawić, odwieszanie kurtki i plecaka na specjalny, niski wie­szak w szafie, odkładanie na miejsce zabawek i innych przedmiotów.
Obowiązki pięciolatków;
  • pomoc przy planowaniu posiłków i w codziennych zakupach, przygotowa­nie prostego śniadania i kanapek, sprzą­tanie po sobie po skończonym posiłku, nakrywanie do stołu we właściwy spo­sób, ścielenie łóżka i sprzątanie swojego pokoju, wybieranie ubrań z pomocą rodziców i samodzielne ubieranie się, wkładanie brudnych ubrań do kosza z brudną bielizną, odkładanie czystych ubrań do szafy, poprawne odbieranie telefonów, pomoc przy myciu samocho­du, wynoszenie śmieci, karmienie zwie­rząt domowych, wiązanie sznurowadeł.
Obowiązki sześciolatków;
  • samodzielne wybieranie ubrań w za­leżności od pogody i okoliczności, podle­wanie kwiatów, obieranie warzyw, przy­gotowywanie pod nadzorem rodziców prostych potraw (takich jak: omlet, ki­siel, tosty, jajecznica), przygotowywanie drugiego śniadania do szkoły, odwiesza­nie ubrań do szafy, przynoszenie drew­na do kominka, wyprowadzanie psa na spacer, zawiązywanie sznurowadeł, gra­bienie liści i pielenie chwastów.