Być rodzicem dziecka z deficytami rozwojowymi (dysleksja)
Każdego roku milion nowych matek i ojców podejmują pracę, która uważana jest słusznie za jedną z najcięższych, jakie można wykonywać (...) jest to zadanie najtrudniejsze i stawiające największe wymagania (...) Gdzie mogą nabywać wiedzę i umiejętności, by zadanie to i pracę wykonywać z pełnym powodzeniem?
Thomas Gordon” Wychowanie bez porażek”
Niestety, mimo ogromnego postępu nauk medycznych rodzi się coraz więcej dzieci z deficytami, wymagających specjalistycznej pomocy już od urodzenia. Często, a nawet przeważnie, te deficyty nie zostają rozpoznane we właściwym czasie, co w konsekwencji ogranicza potencjalne możliwości dziecka i skazuje je na mniejsze szanse edukacyjne. Rodzina pełni tutaj rolę szczególną i nikt jej nie zastąpi w powinnościach. Jeśli ktoś uważa, że instytucją zastępczą jest przedszkole, szkoła czy inna specjalistyczna placówka, to jest w poważnym błędzie i zaszło jakieś nieporozumienie. Oczywiście to nie rodzice mają dokonać specjalistycznej diagnozy, ale mają za zadanie bacznie obserwować rozwój swojego dziecka od momentu urodzenia, a nawet wcześniej - od momentu poczęcia. Każda przyszła matka musi być świadoma, że jakiekolwiek problemy związane z przebiegiem ciąży i porodem niosą ze sobą zagrożenie urodzenia dziecka z deficytami - jeśli nie kalekiego fizycznie czy umysłowo. Oczywiście nie jest to wyłączna przyczyna wad i zaburzeń rozwojowych, ale taka, która powinna być stosunkowo wcześnie uświadomiona. Nie są to czcze słowa, ale rzetelna prawda zweryfikowana przez rzeczywistość. Uważam, że najmniejszym takim uszkodzeniem jest dysleksja, nazywana zresztą bardzo słusznie „ukrytym kalectwem". Jest ona tak bardzo dotkliwa, ponieważ dotyczy dzieci o prawidłowym, a często nawet wyższym niż przeciętny IQ (Ilorazie Inteligencji), które są świadome swojej „niepełnosprawności" i cierpią z tego powodu. Mimo wkładu pracy i często ogromnego wysiłku, ich działania nie kończą się właściwą szkolną gratyfikacją. Dostrzega to wielu terapeutów i rodziców, mówią o tym też sami „poszkodowani", kiedy przestają się tego wstydzić. Najważniejszym zadaniem jest jak najwcześniej rozpoznać problem, zainterweniować i podjąć właściwe działania.
Najwcześniej, czyli od urodzenia do trzeciego roku życia - w okresie krytycznym dla rozwoju mowy i w ogóle całego rozwoju psychoruchowego dziecka. Jest to rola rodziców. Nikt ich nie zastąpi w obowiązkach i powinnościach. Czasami rodzice są tak bardzo nieświadomi deficytów swojego dziecka, że zamiast zająć się jego rehabilitacją, zapisują je, pewnie z powodu panującej obecnie mody, na różne formy zajęć dodatkowych typu język obcy, tańce, rytmika, itp.
Chociaż intencje są słuszne, to jednak takie formy oddziaływań niczego cennego nie wniosą w rozwój dziecka z deficytem. Jemu potrzebna jest pomoc i rehabilitacja specjalistyczna, oparta na dobrze skonstruowanym indywidualnym planie terapeutycznym, stworzonym na bazie badań kompleksowych (badanie pedagogiczne, logopedyczne i psychologiczne). Przy tej okazji warto nadmienić, że w dalszym ciągu rodzice „boją się" psychologa, kojarząc go z wyrocznią „głupoty i nienormalności" ich dziecka. Nic bardziej błędnego. To właśnie psycholog ma decydującą rolę w określaniu rodzaju i rozległości deficytów i bez jego wnikliwej opinii nie sposób skonstruować prawidłowego programu terapii indywidualnej. W przypadku problemów ciążowych i porodowych kontakt z psychologiem i logopedą powinien mieć miejsce zaraz po urodzeniu dziecka. Niestanie się żadna krzywda dziecku, jeśli badania zostaną wykonane wyłącznie dla celów profilaktycznych. Im wcześniej padnie diagnoza i podjęta zostanie właściwa rehabilitacja, tym większe szanse, że deficyty rozwojowe nie przełożą się na trudności dydaktyczne spowodowane dysleksja rozwojową i dziecko będzie mogło normalnie się uczyć. Tylko wczesne rozpoznanie i właściwa terapia daje szansę na wyleczenie z dysleksji. Cały proces rehabilitacji powinien zostać zakończony do 8 roku życia. Jeśli terapia nie może zostać zakończona, powinno się odroczyć obowiązek szkolny i całą energię skierować na rehabilitację, aby na miarę możliwości intelektualnych dziecka skompensować jego deficyty.
Jest to jedyna sensowna droga i wielka szansa dla dziecka. W kontekście całego ludzkiego życia jeden rok to, jak „kropla w morzu", a dla dziecka to niepowtarzalna szansa, której nie wolno zaprzepaścić.
Niestety - rodzice bronią się przed odroczeniem obowiązku szkolnego, nie mając świadomości, że ich dziecko sobie nie poradzi. Pchają je w kierat szkolnych obowiązków, nie wiedząc chyba, że wyrządzają mu krzywdę, której nie da się nigdy naprawić. Jest to masowy problem, szczególnie w małych środowiskach bardzo bliskich relacji interpersonalnych, gdzie każdy każdego zna i interesuje się jego życiem. Rzeczywistość jest taka, że nauka powinna zostać odroczona i należy przede wszystkim zakończyć terapię dziecka. Musimy pamiętać, iż warunkiem postępu terapii jest praca rodziców z dzieckiem. Terapeuta pełni rolę instruktora, raz lub dwa razy w tygodniu przeprowadza zajęcia, pokazuje, co usprawniamy i w jaki sposób. Wszystko, co zostało przerobione na zajęciach terapeutycznych, powinno być codziennie utrwalane w domu. I jest to obowiązek rodziców, tak zresztą jak obecność na każdych zajęciach, gdyż tam uczą się jak pracować z dzieckiem. Połowiczna terapia nie ma szans na całkowitą skuteczność. „Bawienie się w terapię" nie wystarczy. Chociaż jest ona zwykle na początkowym etapie realizowana w formie zabawy, z zabawą nie ma nic wspólnego. Jeśli chcemy naprawdę pomóc, wszystko musi być wykonane rzetelnie i systematycznie. Z dziećmi małymi, tzn. około 2-3 lat, zajęcia realizowane są w formie zabawy i nie są one takie uciążliwe dla rodziców w sensie ich powtórzeń w domu. Można do tego celu wykorzystywać każdą życiową sytuację, ale czasem trzeba zwyczajnie usiąść wraz z dzieckiem i wykonać konkretne
zadanie, które wymaga utrwalenia. Rodzice dość często skarżą się, że dziecko nie chce współpracować, wzbrania się. To jednak od rodziców wymagane jest zdyscyplinowanie i systematyczność. To oni muszą wypracować takie zasady życia rodzinnego i pracy, aby zajęcia terapeutyczne stały się częścią każdego dnia. Od tego, w jaki sposób zatroszczą się o rozwój dziecka w pierwszych ośmiu latach życia, zależy jego dalsza przyszłość. Przede wszystkim trzeba zadbać o to, aby dziecko mogło nauczyć się czytać i pisać. Jest to podstawowa, fundamentalna umiejętność, na której można zbudować pozostałe. Czytanie i pisanie są najważniejszymi ludzkimi umiejętnościami - są kluczem do wszystkich pozostałych. Bez ich znajomości dziecko będzie analfabetą w XXI wieku, w erze informatyki i komputeryzacji!
Czytanie i pisanie musi zostać zautomatyzowane i doprowadzone do takiej perfekcji, by było wykonywane bez wysiłku i koncentracji na samej czynności. Aby to było możliwe, sprawnie działać i współpracować muszą na płaszczyźnie mózgowej trzy analizatory: wzrokowy, słuchowy i kinestetyczno-ruchowy. U dziecka z deficytami rozwojowymi w tym zakresie występują problemy i właśnie te dysfunkcje muszą zostać usunięte, gdyż inaczej wystąpią problemy dyslektyczne i ograniczenie możliwości dydaktycznych. Dzieci mające problemy na tej płaszczyźnie nie są w ogóle zdolne do nauki języków obcych, ponieważ nie różnicują fonemów. Tak więc działania należy rozpocząć od początku i we właściwej kolejności: najpierw wyrównuje się deficyty, doprowadza do całkowitej koordynacji analizatorów, następnie uczy się dziecko czytania i pisania i doprowadza te umiejętności do perfekcji. Dopiero wtedy, kiedy ta umiejętność zostanie opanowana, można pomyśleć o nauce języków obcych i wszelkich dodatkowych zajęciach. Przestawienie kolejności tych działań to postawienie świata na głowie. I właśnie to muszą zrozumieć rodzice, ale także nauczyciele, terapeuci, lekarze i całe społeczeństwo. Inaczej z problemem dysleksji nigdy się nie uporamy, nie mówiąc już o nauce języka obcego, bez którego w dzisiejszym świecie bardzo trudno. Rola terapeutów jest ogromna, ponieważ są odpowiedzialni za rzetelną diagnozę, ułożenie programu terapii i dobór właściwych metod pracy, ale rola rodziców jest jeszcze większa. To oni są odpowiedzialni za swoje dziecko, powinni się o nie troszczyć i dbać. W ciągu pierwszych pięciu lat życia rozwija się około 50% zdolności do uczenia się, a następnie 30% do 8 roku życia. Oznacza to, że rodzice są najważniejszymi nauczycielami na świecie.